Piec do palenia kawy GOTHOT – poznaj jego niesamowitą historię

 

Kurz, masa nieużywanych od lat sprzętów, narzędzia, zleżała słoma i porozrzucane deski. Typowa stara stodoła, na końcu świata a gdzieś pomiędzy tym wszystkim kupa rdzy, czyli piec do palenia kawy Gothot z 1956 roku. Dziś duma naszej palarni, ale parę lat temu zapomniany i zardzewiały sprzęt, który spokojnie można by wywieźć na złom. Tak zaczęła się historia i nasza przygoda z zabytkową perełką niemieckiej inżynierii.

Zanim piec do palenia kawy – Gothot trafił do naszej palarni

Nie ubarwiam. Piec przypominał kilkudziesięcioletni wrak i podzieliłby los jemu podobnych sprzętów, gdyby nie, jak to zazwyczaj bywa, przypadek, trochę szczęścia i oczywiście nasze marzenia połączone z wiedzą zdobytą przez ładnych parę lat wypalania kawy. Przez te lata początkowo wypalaliśmy w małym trzykilogramowym piecyku kupionym od znajomego. O jego wyglądzie nie wspomnę, ale swoje zadanie spełniał. Wówczas nie widzieliśmy nawet jaką kawę on wypala, ale wypalał. Później zastąpił go większy turecki Toper. Przy nim zdobyliśmy duże doświadczenie, ponieważ oryginalny piec jaki przyjeżdża z fabryki zwyczajnie nie nadaje się do palenia kawy, musieliśmy go zatem kompletnie zmodyfikować. Udało się i uzyskiwane profile spełniały nasze oczekiwania. Po pewnym czasie wiedzieliśmy, że potrzebujemy większego pieca. Zaczęły się poszukiwania. Tym razem nie szukaliśmy nowej maszyny. Marzył nam się piec, z którego profile będą dodatkowo doprawione historią, klasycyzm wyglądem tej maszyny i piękną otoczką old timera.

Doskonały piec Gothot do profilowania kawy

By nie idealizować, to klasyka klasyką, ale piec do palenia kawy Gothot wyróżnia się pożądaną wśród roasterów technologią opalania ziaren gorącym powietrzem, pozwalającą uzyskać słodszą i mniej dymną kawę. Wszystko za sprawą sposobu nagrzewania bębna. Dziewięćdziesiąt procent pieców ma palnik na samym dole, który grzeje kręcący się bęben. Piec Gothot posiada inną technikę, bęben nie ma tu bezpośredniego kontaktu z płomieniem i jest nagrzewany ciepłym powietrzem, znajdującym się w przestrzeni między palnikiem, a powierzchnią bębna. Ten istotny szczegół przesądził o naszych poszukiwaniach. Świetny temat do profilowania kawy. Tego właśnie potrzebujemy. Trwało to jakiś czas, nawet długi czas, ale w końcu znaleźliśmy odpowiadające nam ogłoszenie o sprzedaży. No może nie do końca idealne, bo w opisie było napisane sto dwadzieścia kilo wypału, a taka wielkość znacznie ogranicza możliwości profilowania smakowego, bo jak się już taka masa rozgrzeje, to możesz człowieku wyłączać guziczki, a proces i tak jeszcze jakiś czas trwa.

Kupcy z Biłgoraja kupują piec do palenia kawy Gothot

Pojechaliśmy mimo to z Tatą jednak obejrzeć to cudo, gdzieś za Piotrków Trybunalski. O tym jak piec do palenia kawy wyglądał już wspominałem. Stara stodoła i gdzieś pośród zużytych sprzętów masa rdzy, ale pod nią potencjał, a w naszych głowach obraz lśniącej maszyny stojącej w palarni. Na szczęście sprzedający nie znał się do końca i na miejscu okazało się, że piec wypala dziewięćdziesiąt kilogramów. Idealnie! – pomyśleliśmy z tatą. Nie ukrywam, napaliliśmy się. To przecież piec Gothot! Pozostała cena wynosząca pięćdziesiąt tysięcy złotych i oczywiście, stara zasada brzmiąca: – Zastanowiły się i damy odpowiedź. Dziś śmiejemy się z tej niezrozumiałej powściągliwości i naszego wahania, bo już na miejscu cena spadała o połowę, a my jednak postanowiliśmy poczekać. Pomyślimy, zadzwonimy… Po trzech dniach znów pomyślimy zadzwonimy, aż przez telefon usłyszałem: – Wie pan co? Bo my tu z sąsiadem tak przy wódce pomyśleliśmy, że założymy palarnię kawy i tego pieca nie sprzedaję.

I nagle zdajesz sobie sprawę, że taka okazja ucieka ci sprzed nosa! Na szczęście przez telefon udało mi się przekonać właściciela i dobiliśmy targu, ale ta zwłoka kosztowała nas jakieś dziesięć tysięcy więcej.

Od zardzewiałej maszyny po lśniący piec do palenia kawy Gothot

Remont trwał ponad dwa lata i większości został wykonany przez mojego tatę. Piaskował czyścił, malował i dorabiał części. Ten facet, niejedno w życiu robił i naprawdę wiele potrafi, choć zapytany powie wam, że dla każdego kto potrafi odkręcić śrubkę i trzymać narzędzia w ręku, remont nie stanowiłby problemu. Tak na marginesie, ogromnie go za to cenię.

Sami oczywiście ze wszystkim sobie nie poradziliśmy. Najważniejsze rzeczy czyli konstrukcja i odlew z 1956 roku odnowił tata, osprzęt niezbędny do uzyskania pełni możliwości pieca musieliśmy jednak zamówić w specjalistycznych firmach. Dokupiliśmy całą elektronikę z tablicami sterowniczymi, afterburner, czyli wypalacz dymu, cyklon zbierający łuskę z kawy i nowy palnik.

Renowacja zajęła sporo czasu i funduszy, ale za to możemy pochwalić się, że w naszej palarni kawę wypala piec do palenia kawy Gothot, jedyna taka maszyna w Polsce. Możemy też wspomnieć przy tej okazji, że w 1880 roku Ferdinand Gothot założył rodzinną firmę, znaną pod nazwą Gothot Maschinenfabrik GmbH produkującą pierwsze wyściełane metalem bębny w piecach, a my pracujemy dziś na jednym z nich.

 
Loading...